Poezja miłosna potrafi niesamowicie wyrazić tęsknoty, pożądanie i zmysłowość. Dlatego prezentujemy dziś jeden z najpiękniejszych wierszy miłosnych wszechczasów, napisany przez Johna Keatsa (1795-1821).
Jasna gwiazdo, o, gdybym mógł tak nieprzerwanie
Jak ty — nie, nie promienieć samotnie, wysoko
Jak na wieczność rozwarte, w natury otchłanie
Bezsennie zapatrzone pustelnika oko;
Nie śledzić, jak w odwiecznym kapłańskim mozole
Wody mórz obmywają ludzkich lądów brzegi,
Lub jak na ostre rysy łańcuchów gór w dole
Maską czystą i miękką opadają śniegi;
Nie — raczej nieprzerwanie jak ty i niezmiennie
Trwać jak teraz, skroń tuląc do piersi dziewczęcej,
Czuć bez końca, jak oddech unosi ją sennie,
Na sen nie tracić odtąd ani chwili więcej
I wciąż, wciąż słyszeć równy puls serca w tej piersi,
I żyć tak wiecznie — albo zapaść w wieczność śmierci.
John Keats buduje w tym sonecie przytłaczającą zmysłowość. Co zaskakujące, pierwsze osiem linijek nie dotyczy miłości ani nawet ludzkiego życia; Keats patrzy na uosobioną gwiazdę (Wenus? Ale nie jest ona niezłomna. Gwiazda Polarna? Jest niezłomna, ale niezbyt jasna).
Jakakolwiek by to nie była gwiazda, bohater liryczny odnajduje kochankę, tuląc się do niej, zostać tam aż do śmierci.
Zestawienie szerokiego widoku ziemi widzianej z nieba z intymnym obrazem kochanków nadaje scenie igraszek miłosnych kosmicznego znaczenia.
A czyż ludzka zmysłowa relacja nie ma kosmicznego znaczenia?